Oficjalna legenda miejska Reszla podaje, że w 1811 r. po raz ostatni w Europie zapłonął stos a na nim skonała kobieta oskarżana o czary. Barbara Zdunk miała być właśnie ofiarą pomówień o rzucanie uroków. Jednakże na ten temat nie zachowały się żadne oficjalne dokumenty. Dlaczego?
Ostatnia czarownica? Pojawia się problem
Historycy są w stanie dotrzeć do dokumentów źródłowych potwierdzających lokację danego miasta czy wsi na Warmii nawet z XIII w. Tymczasem są poważne trudności z materiałami pisemnymi z roku 1811, zwłaszcza dotyczącymi tak niewątpliwie głośnego wydarzenia jak spalenie na stosie kobiety oskarżanej o stosowanie czarów. I to jeszcze w Prusach słynących z dbałości o dyscyplinę i porządek, także w papierach.
Dziś Reszel, gdzie miała spłonąć Barbara Zdunk, buduje miejską legendę spalenia ostatniej czarownicy w Europie. Jednak czy faktycznie tragedia, która wydarzyła się w tym mieście na początku XIX wieku dotyczyła oskarżenia o czary?
Brak dokumentów
Dziennikarze magazynu Focus już osiem lat temu postanowili sprawdzić źródła domniemanego spalenia ostatniej czarownicy Europy.
„Archiwum miejskie Reszla już nie istnieje. Te księgi, które zachowały się w archiwum archidiecezjalnym, pochodzą tylko z archiwum parafialnego” – mówił dziennikarzom Jerzy Przeracki, miejscowy historyk i wydawca. Powołując się na przypisy w XX-wiecznych źródłach niemieckich, wskazuje jednak, że część materiałów mogła znaleźć się w Królewcu.
„Archiwum królewieckie w większości się zachowało i znajduje się dzisiaj w archiwum Berlin Dahlem” – sugeruje Jerzy Przeracki.
Pracownicy Berlin Dahlem nie są jednak w stanie tych dokumentów zlokalizować. Albo nie przetrwały wojennej zawieruchy, albo po prostu zagubiły się i muszą poczekać, aż ktoś przypadkiem ponownie je odkryje...
Co mówią historycy?
Najwięcej o sprawie Zdunk można wyczytać w książce historyka i reportażysty Władysława Ogrodzińskiego „W cieniu samotnych wież” (rozdział „Płomień i mrok”). To na niego powoływał się Paweł Jasienica w „Polskiej anarchii”. Sam Ogrodziński nie podał jednak w swej opowieści o Zdunk konkretnych źródeł.
„Nie miałem styczności z oryginalnymi dokumentami. Fizycznie ich nie widziałem. Znałem relacje historyków reszelskich. Relację Adolfa Poschmanna, który pisał jeszcze przed II wojną” – przekazuje „Focusowi Historia” Władysław Ogrodziński.
Specjalista w dziedzinie procesów o czary, prof. Jacek Wijaczka z Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu wskazuje, że: „Barbary wcale nie sądzono za czary i nie dlatego ją spalono”.
„Według Poschmanna urodziła się koło Bartoszyc, a jej ojciec Urban był pastuchem. Miała 9 lat, kiedy opuściła dom i zaczęła pracować. W wieku 17 lat nawiązała romans z jakimś żołnierzem, ale nie doszło do zawarcia małżeństwa. Wkrótce poślubiła innego żołnierza, nazwiskiem Sdunk (Ogrodziński błędnie więc opisuje, że była dwukrotną mężatką). Małżeństwo miało się rozpaść już po sześciu tygodniach” – streszcza „Focusowi Historia” życiorys ofiary prof. Wijaczka.
Podpaliła z miłości?
Po rozstaniu z mężem Barbara miała wielu kochanków. Jednym z nich został parobek Jakob Auster. To przez niego ponoć podłożyła ogień w mieście, w efekcie czego pożar ogarnął sześć budynków i dwoje ludzi zginęło. Przyczyną ataku gniewu Barbary była jej odrzucona miłość.
- Dom, w którym nocował kochanek, podpaliła z zazdrości, gdyż nie chciał z nią dalej mieszkać – opowiada Jacek Wijaczka.
Wydarzenia te rozegrały się w połowie września 1807 r. Barbarę aresztowano, Auster gdzieś się ulotnił. Proces kobiety wlókł się niemiłosiernie. Mnożyły się wątpliwości, brakowało świadków. Latem 1811 r. męczarnie Barbary w zamkowym lochu dobiegły ponurego końca. 27 lipca Izba Sprawiedliwości w Królewcu zatwierdziła wyrok skazujący reszelskiego sądu.
Żadnych czarów nie było?
Nie było litości dla oskarżonej, mimo że Sdunk była matką kilkorga dzieci. 21 sierpnia 1811 r. rozpalono dla niej stos.
„Palenie na stosie było już wówczas czymś wyjątkowym. Tym bardziej w państwie pruskim, które już na początku XVIII w. bardzo mocno ograniczyło oskarżenia w sprawach o czary. Dlatego to spalenie Barbary Sdunk odbiło się tak szerokim echem” – mówi prof. Wijaczka.
Być może właśnie ta forma kary śmierci, charakterystyczna dla osób oskarżonych o czary i kontakty z diabłem, dała początek miejskiej legendzie Reszla.
„Sdunk nie została oskarżona czy nawet pomówiona o to, że była czarownicą lub parała się zabiegami magicznymi. Osądzona i skazana została za podpalenie domu, w którym w efekcie jej czynu spłonęło kilka osób, a więc za czyn kryminalny. Sąd skazał ją na spalenie na stosie, wcześniej każąc katu ją dyskretnie udusić” – dodaje prof. Wijaczka.
Skąd więc legenda, że Sdunk była czarownicą?
Być może do powstania legendy przyczynił się także fakt, że w Reszlu i okolicach jeszcze za „polskich” czasów skazywano kobiety za czary.
„Oskarżenia o czary dotykały najczęściej najuboższe warstwy społeczeństwa, m.in. pasterzy i pasterki, stare żebraczki, włóczęgów, którzy przez swoje nieustabilizowane życie bądź znajomość ziołolecznictwa sprowadzali na siebie podejrzenia o czary i związki z diabłem” – pisze dr Danuta Bogdan w opracowaniu „Procesy o czary na Warmii w XVI w.”
Jak zwraca uwagę badaczka, „za przedmiot najbardziej pomocny w praktykach magicznych było uważane lustro, już samo posiadanie którego mogło wywołać podejrzenia o czary”. Tak było np. w przypadku niejakiej Jadwigi z Kiersztanowa.
W 1588 r. kobiecie zarzucono, że nocuje u niej diabeł, który przyniósł je ukradzione z Lidzbarka lustro do przepowiadania przyszłości. A już szczególną niesławą cieszyło się pewne pastwisko pod Reszlem zwane przez miejscowych „Rossgarten”. To właśnie tam zbierały się ponoć czarownice w towarzystwie czarta – mężczyzny ze zwierzęcą stopą...
Nie ma więc żadnych konkretnych dowodów na to, że ostatni stos w Europie, choć faktycznie zapłonął w Reszlu, dotyczył osoby oskarżonej o czary. Barbara Zdunk usłyszała zarzuty podpalenia części miasta i spowodowanie śmierci mieszkańców w ogniu. Więc również „ogniem” ją ukarano. Może jednak było też inaczej i odnajdą się dokumenty dotyczące zarzutów o czary?
Tak czy inaczej Reszel i tak warto odwiedzić ponieważ to naprawdę piękne miasteczko, pełne zabytków na Warmii (położone bardzo blisko Mazur). A na koniec warto pamiętać, że właśnie tu zapłonął ostatni w Europie stos.
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Neodziennikarska rzetelność.